W przypadku autorów piosenek jest pewien kłopot: jeden koncert może się bardzo różnić od drugiego.
Idziesz człowieku na koncert np. Pawła Orkisza i raz usłyszysz muzykę na 100 fajerek, tzn. na kilka instrumentów, z których każdy ma setki możliwości brzmieniowych, a innym razem wychodzi na scenę sam Orkisz ze swoją gitarą i coś ci tam na niej delikatnie zaplumka... Raz porwie Cię do tańca, albo przynajmniej rozkołysze mocny puls perkusji i gitary basowej, raz urzeknie jakaś szczególnie piękna solówka skrzypiec/fortepianu/klarnetu - do wyboru. A innym razem musisz poprzestać na barwie głosu śpiewającego i
A taki bard jak ja? (Tomasz Kordeusz, Antoni Muracki, Andrzej Szęszoł i wielu innych) Staramy się ubarwiać nasze teksty fajnym akompaniamentem, ale... czasem czegoś zabraknie, innym razem w czymś przedobrzymy. Co do mnie: fundamentalnym założeniem mojego koncertowania jest radość z powstawania na scenie muzyki tworzonej przez cały zespół, rezygnacja ze sztywnej aranżacji. Moje piosenki mają określoną formą, jakby ramę, ale muzycy wypełniają tę ramę za każdym razem innymi dźwiękami. Muzyka rodzi się na sceni