Description: Historia chłopca z kaliskich Sulisławic, który zmaga się z Potworzastym – nieuleczalną jeszcze dziś – chorobą genetyczną SMARD1
Jestem łatwowierna. Może inaczej – wierzę w ludzi. Nie awanturuję się w kolejkach (bo przecież to i tak nic nie da, a cenię sobie niski puls), nie wykłócam się z kurierami (uważam, że metodą na miłą i uprzejmą zdziałam więcej, niż wydzieraniem się) i twardo uważam, że ludzie są dobrzy. Że nawet jeśli coś schrzanią, to wyłącznie przez przypadek, z braku uważności, ale nigdy specjalnie.
Ale świat to świnia. Ciągle wystawia moją wiarę w ludzkość na próbę. A ja z wiekiem staję się coraz mniej odporna na gniew i frustrację i coraz częściej walcząca. Walcząca, ale jednak cały czas sposobem. Mimo zasięgów, jakie generuje fanpage Franka, nie znoszę kręcić publicznych awantur i internetowych tak zwanych „gównoburzy”. Wolę iść w stronę słońca i pisać o tym co dobre, o ciekawych rozwiązaniach, które nas dosięgną albo o ludziach, którzy z pasją i oddaniem sprawiają, że świat dla takich rodzin jak mo
Tymczasem dla równowagi (ale nadal bez nazw i nazwisk) opowiem Wam o sytuacji, która spowodowała, że westchnęłam nieszczęśliwie i wrzuciłam kamyczek do koszyka z napisem: „następnym razem nie odpuszczaj”. Rzecz działa się na parkingu z wyznaczonymi miejscami dla osób z niepełnosprawnością. Parkowałam tam późnym popołudniem, idąc na ważne spotkanie w sprawie mojego syna. Młodszego syna. Wolnych miejsc, ile dusza zapragnie, a wśród nich te najbardziej kuszące – niebieskie, szerokie i oświetlone. Mam takie zbo